Heather Morris "Tatuażysta z Auschwitz"

Po przekroczeniu bram obozu Birkenau czy Auschwitz wielu przestało być ludźmi, ponieważ tam rozpoczynał się inny świat. Dla opinii publicznej miejsca te były zwykłymi obozami pracy, dla przebywających tam, były to obozy śmierci. Priorytetem dla więźniów było przeżycie do następnego dnia, choć byli i tacy, którzy marzyli o doczekaniu chwili, gdy będą wolni. I niekoniecznie  chodzi tu o samą wolność. Ci ludzie chcieli przetrwać i dopilnować, by pewnego dnia ci, którzy byli odpowiedzialni za wyrządzone zło ponieśli konsekwencje i zapłacili za popełnione zbrodnie. Dzięki takim postawom świat mógł się dowiedzieć, co naprawdę działo się za murami z drutem kolczastym.

Powstało tak wiele utworów odnoszących się do wojny i życia obozowego, że wydawać by się mogło, że nikt nie jest w stanie już nic nowego wnieść. A jednak Heather Morris ukazała życie obozowe trochę z innej perspektywy. Głównym bohaterem autorka uczyniła tytułowego tatuażystę, który okazał się człowiekiem nad wyraz inteligentnym oraz wykształconym. Znając kilka języków i posiadając wyjątkowo spokojną osobowość, potrafił zjednywać sobie ludzi. Choć już na samym początku poznał prawo obozowe, które głosiło: nikomu nie wolno ufać, nie można zdradzać nic na swój temat, trzeba się pilnować, to i tak nie zrezygnował z bycia człowiekiem. Okazuje się, że niezależnie od warunków i otoczenia, zawsze można pozostać sobą, a ideologie i prawdy głoszone na wolności, mogą też istnieć w obozie. Utwór pokazuje czytelnikowi, że dobro leży w nas samych i to od nas zależy jakimi ludźmi będziemy, a nie od pochodzenia, koloru skóry czy wyznawanej religii. Bohater powieści nie wierzy w Boga, ponieważ dla niego niepojęte jest, że mógłby istnieć Bóg i pozwalać na całe zło. Mimo takich przekonań do końca pozostaje człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Bezinteresownie pomaga innym, narażając przy tym swoje życie. Ponosi ryzyko, wkrada się w łaski wroga, dostarcza więźniom jedzenie, pokazuje, że człowieczeństwo istnieje. Lale wie, że ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował.
Bezinteresowne niesie pomocy jest jednym z aspektów przetrwania, kolejnym jest miłość. To uczucie daje człowiekowi energię i chęć do życia, w obozie jest iskierką nadziei na przeżycie. Pomimo trudnym warunków, ludzie potrafili się kochać, tak prawdziwie, bezinteresownie, szczerze. Kochając kogoś miało się po co żyć, miało się dla kogo żyć.
W taki sposób ukazana historia miłosna w obozie koncentracyjnym sprawia, że podczas lektury nie pojawia się "gęsia skórka", nie ma trwogi, jaką wywołują utwory o podobnej tematyce, ale może autorce właśnie o to chodziło, żeby ukazać obóz z innej perspektywy.

Komentarze