Nora Fraisse "Marion, córeczko, dlaczego cię zadręczyli?"

Ta książka to głos matki, która utraciła dziecko. 
Jest to krzyk rozpaczy i bezradność wobec zaistniałej sytuacji. 
Z miłości do dziecka rodzice często nie widzą pewnych rzeczy. Brakuje im wyobraźni. Tym razem dorośli przeoczyli wszystko co najważniejsze, przeoczyli życie własnego dziecka.
 
Prześladowanie w szkole jest najgorszą formą przemocy. Dotyka ona sfery fizycznej i psychicznej, jest jak jad, który sączy się powoli i zabija dziecko od środka. Naukowcy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego twierdzą, że przemoc jest rzeczą naturalną, jest elementem życia społecznego. Agresja, która rodzi się w młodych ludziach jest powieleniem stanu psychicznego dorosłych, z którymi dzieci mają do czynienia na co dzień. Niestety szkoła też jest jednym z agresorów. Pracownicy naukowi szkołę porównują do więzienia: ponure budynki, monitoring, ochrona na korytarzach, to wszystko niekorzystnie wpływa na stan emocjonalny uczniów. Utwór ukazuje, że dobry system nauczania to taki, który oparty jest na zaufaniu. Jeśli tego elementu zabraknie w edukacji, to co ma zrobić uczeń, którego spotyka krzywda i zło? 

Co takiego przytrafiło się tytułowej bohaterce, że odeszła z tego świata, przywdziała skrzydła wiatru i udała się w ostatnią podróż, której drogę zna tylko dusza ludzka? Jak bardzo musiała cierpieć nastoletnia dziewczynka, że najpierw uśmierciła swój ukochany telefon - narzędzie zbrodni, a następnie sama zdecydowała się odebrać sobie życie? Marion w liście pożegnalnym napisała: Moje życie stało się koszmarem i nikt tego nie zauważył. Nora Fraisse poprzez tę publikację chce zwrócić uwagę na brak zainteresowania i obojętność ze strony nauczycieli i szkoły. W książce znajdziemy wyjaśnienie, dlaczego gimnazja okazały się złym tworem. Utwór jest ostrzeżeniem - nie bądźmy bierni, gdy widzimy jakiekolwiek przejawy zła. Śmierć dziecka zawsze wzbudza poczucie winy. Bądźmy wrażliwi, nie dopuszczajmy do sytuacji opisanych przez Norę. 

Rośnie liczba nastolatków, którzy wolą się zabić niż walczyć z trudnościami. Czy rzeczywiście młodzi ludzie są za słabi na życie, czy może dorośli nie mają wystarczająco siły, żeby udźwignąć ciężar, jakim staje się wychowanie własnego dziecka? 


Komentarze